poniedziałek, 4 stycznia 2010

Sylwester w Zakopanem cz. I

Od początku grudnia byłem niespokojny. Oczyma wyobraźni już spacerowałem po Krupówkach w doborowym towarzystwie. Tysiące pytań zaprzątały mi głowę. Czy pojedziemy samochodem, może pociąg? To się jeszcze pomyśli. I tak do "Zakopca" jedzie pośpieszny wiec nie trzeba kupować biletów wcześniej. PKP ma jedną złotą zasadę: Brak zasad.
Znajomi bywali wcześniej w Zakopcu i opowiadali że jest super. Fajny klimat, imprezki, można wjechać na Kasprowy i poopowiadać że się było w górach. Bajka.
Postanowiliśmy wyjechać na święta, żeby zaznać trochę klimatu gór. Kalendarz w tym roku sprzyja. Ciekawe czy będzie dużo ludzi? Kwatery zarezerwowali nam znajomi rok wcześniej. Ponoć fajne miejsce niedaleko od Krupówek. Co oni z tymi Krupówkami tak, czyżby tam nie było innego ciekawego miejsca?
Dzień wyjazdu. Jedziemy pociągiem. Impreza zaczyna się na dworcu. Wchodzimy na centralny i zonk...... Okazuje się że chyba cała Warszawa postanowiła wyjechać na święta do Zakopanego. Kolega klnie i mówi że mogliśmy startować ze "wschodniego". Na każdą osobę przypada pewnie po 3 torby, narty, buty....Masakra. Kolejka po bilety ma ze 20 kilometrów.
Bitwa na peronie. Środek natarcia szedł na 2 klasę, skrzydła lewe i prawe atakowało 1 klasę, ale nikt się nie poddawał, krzyki i zamieszanie. Odwody w postaci matek, żon i dzieci czekały do ostatniej chwili. Te ostatnie płaczą i krzyczą. Jak coś to wciągną je przez okno, damy rade!! Przerażeni kolejarze pochowali się w swoich przedziałach, mają taktykę na przeczekanie.
Jest ciężko, ale czego się nie zrobi dla wypoczynku w Stolicy Tatr!!
Jedziemy. Pełen skład w przedziale. Chcieliśmy ze dwa miejsca zatrzymać i udawaliśmy ze się rzeczy nie mieszczą...ale nie w takiej sytuacji. Chętni znaleźli się natychmiast. Do okien na szybko podbiegają panowie i krzyczą wódeczka, piwko.. My byliśmy zaopatrzeni.
Ruszyliśmy. Po godzinie humory się polepszyły. Wódeczka się leje. ktoś wyciąga telefon, leci muzyka. Powoli cały pociąg śpiewa i to nie kolędy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz